poniedziałek, 24 października 2011

Wiekowa złota rybka



Zadzwoniła wczoraj M’si z „mikro“ wywiadem dotyczącym życzeń złotej rybki. Trudna sprawa. Pierwsza myśl: wystarczy zażyczyć sobie moc spełniania własnych życzeń. Jeśli jednak poruszyć wyobraźnię, ta perspektywa wydała mi się przerażająca i dalece niebezpieczna. Ostatecznie zdecydowałam tak:
1. nieustające zdrowie dla Bąbla i rodziny (wyłączając nieśmiertelność:)
2. zmniejszenie o 50% cierpienia dzieci na świecie
(zalatuje kaszaniastym banałem i Angeliną Jolie, ale obarczanie dzieci cierpieniami naprawdę wydaje mi się najbardziej niesprawiedliwą rzeczą na świecie; dlaczego akurat powiedziałam 50% ... tego nie wiem)
3. możliwość cofnięcia się w czasie o 10 lat, zachowując obecny stan umysłu i świadomości

No właśnie, o tym dłużej. Joakim nagrał płytę o wchodzeniu w wiek 30-40. Mówi, że jak miał 20 to tacy „starcy“ go irytowali, dziś nagle stał się jednym z nich.
Dużo o tym rozmyślam ostatnio, bo zbliżanie się do 40stki (u kobiety dodam, mężczyźni mają jeszcze luz do 50tki) okazało się momentem niezwykle ciekawym. Przeszło 30 lat doświadczeń generuje taki dystans do pewnych sytuacji, że często jest łatwiej, spokojniej. Te prostsze przyjemności, jak przeczytanie ciekawej gazety, książki, lunch z koleżanką, w ogóle rozmowa z sensownymi ludźmi gdzieś przy winie, a nie w komputerze, ugotownie czegoś smacznego, nabierają mocy uzdrawiającej. Pociągają niekiedy bardziej niż wyjście na obfitujący w atrakcje event, koncert megagwiazdy, imprezę w klubie, na której będą „wszyscy“. Pojawiają się też nowe pomysły na siebie, a nawet nowe zdolności wcześniej nieodkryte w pogoni za pracą, studiami, itd.
Jako, że nie znajdujemy się tu na łamach „Gali“ (tam kobiety po 40stce zawsze są szczęśliwsze niż za młodu i oczywiście piękniejsze) to jest też ciemna strona medalu. Poczucie, że już za późno na tak wiele jest chyba najgorsze. Na szczęście są dni, w których udaje się z tym pogodzić beboleśnie. Świadomość, że w oczach nastolatków jesteś „starą babą“ przychodzi chyba tylko wtedy kiedy to usłyszymy, człowiek sam siebie widzi zawsze młodziej i lepiej. Jest jeszcze takie niemiłe ocknięcie się, że choroby to nie abstrakcja, że rodzice to naprawdę już staruszkowie i że po prostu sił brakuje. Brrrrr – wdrygną się młodsi, ale może warto sobie to uzmysłowić trochę wcześniej. Im bardziej zmobilizujemy się do 30stki, spełnimy chociaż w części swoje ambicje, marzenia, zadbamy o ciało, tym więcej będziemy czerpać z tej drugiej, dojrzałej części życia. Kolejny to frazes rodem z telewizji śniadaniowej, ale to moje prawdziwe przemyślenia, nic na to nie poradzę.