Brałam
udział w wielu projektach. Dziecko to najtrudniejszy z nich. Bo z każdym
zadaniem w większym lub mniejszym stopiniu sobie radzę. Przy Bąblu stałam się
bezsilna. 5 i pół roku – na tyle cwana, żeby zranić, za mała, żeby zrozumieć
dlaczego rani. Wciąż zbuntowana przeciwko systemowi, w którym każdy – od przedszkolaka
do emeryta – ma jakąś „pracę“. Nie lubi przedszkola, a przecież w szkole będzie
jeszcze trudniej. Próbuję delikatnie uświadomić jej, że to już tak będzie
długo. Zawsze będzie to „coś“, co nie jest zabawą. Nasłuchałam się od
przedszkolanki, nasłuchałam się od logopedy, swoje trzy grosze dorzuca
moja mama i – mający zupełnie inne spojrzenie w temacie – L. Doszło do tego, że
zabieram się za czytanie książki instruktażowej, jak się z dzieckiem porozumieć.
Wprowadziłam system nagradzających serduszek i czarnych błyskawic. Dziś chcę
wprowadzić takie 5 minut dla rodziców zanim zostaną odpalone bajki, czy
wywalone na środek zabawki. Nie wiem jak to nazwę.. miłe minutki..? Oby były
miłe!