No dobra. Może uda się zrealizować plan spisania kolejnych etapów powstawania nowej płyty. Po co? Po pierwsze – jak wszystko, co tu piszę – na pamiątkę. Po drugie, żeby czarno na białym pokazać jak żmudny i niełatwy to proces. Bywa też fascynujący, szczególnie na samym początku, kiedy nikt jeszcze nie wyznacza terminu oddania dzieła. Wyznałam już kilku osobom, że zaczęłam i usłyszałam TE DWA standardowe pytania: „A z kim?“ oraz „W jakim klimacie?“. Brrr lepiej chyba mie mówić. Bo na te pytania nie znam jeszcze odpowiedzi i też nie wydają mi się najważniejsze.
Tym razem chcę najpierw popracować sama ze sobą. Kupiłam śliczny, nowiutki klawisz i po raz pierwszy z życiu sobie plumkam. A brzmienia ma tak piękne, że mam co robić. Nadal najwięcej pomysłow przychodzi mi do głowy gdzieś poza domem, na ulicy. Zaczynam coś śpiewać, okazuje się, że to żadna znana piosenka tylko coś nowego co zagrało zamoistnie w mojej głowie. Wyciągam ipoda i nagrywam gdzieś na szybko, pod krzakiem. Potem w domu słucham, dogrywam jakieś proste dźwięki, akordy i nagrywam wokal jeszcze raz już do kompa.
Poza tym czytam i notuję. Nie przepisuję gotowych zwrotów, ale czasem jakieś pojedyńcze słowo mi się spodoba, jakaś historia zainspiruje do pomysłu na tekst.
Mało mam tego, bo nie potrafię jeszcze wygospodarować czasu, żeby kilka godzin posiedzieć zamknięta w domu. Widząc jednak ile moge zrobić w ciągu nawet 2 godzin, jestem dobrej myśli, że się rozkręcę. Fajnie by było wyrobić się do jesieni.. 2012 to taka piękna data☺