piątek, 17 lutego 2012
Córką być
Najpierw jesteśmy zapatrzeni w naszych rodziców. Są idealni pod każdym względem, chcemy się do nich tulić i mieć tylko dla siebie. Potem stopniowo oddalamy się, wreszcie buntujemy i czekamy na moment wyfrunięcia z uwierającego gniazda. Wijemy swoje własne, a z rodzicami wchodzimy w najtrudniejszy etap relacji. DLACZEGO TAK STRASZNIE NAS WKURZAJĄ?!?! Samotnemu rodzicowi przysługuje wsparcie i empatia ze strony dorosłych dzieci. To oczywiste, ale jak trudne czasem. Ten bilans pomocy (kto komu ile), ciągła ocena („jak wy żyjecie“), miotanie się w pomysłach i decyzjach (bo faktycznie dziecinnieje się na starość), wieczne pretensje, małostkowość! Jak znaleźć jeszcze w sobie miłość do nich w takich sytuacjach, JAK?!?!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie trzeba jej szukać ją się po prostu ma. Trzeba żyć, pozwalając sobie popełniać błędy i pamiętając o tym, że inni też mogą je popełniać, i o tym, że czasem nieporozumienia wynikają ze zwykłej niemożności nadania swoim myślom idealnej 'materialnej', słownej formy - takiej, jaką byśmy chcieli. Ostatnio się tego uczę. Ogólnie, nie tylko w stosunku do rodziny:)
OdpowiedzUsuńhmm z tym nadaniem myslom idealnej formy .. nie w tym chyba u mnie tkwi problem, raczej obnizonej tolerancji w stosunku do najbliższych.. A miłość wiem, ze jest, bo tak juz jest:)
OdpowiedzUsuńWystarczy wyobrazić sobie, że kiedyś ich nie będzie i poczuć tą przejmującą tęsknotę za nimi. Wtedy łatwiej ich pokochać na nowo i docenić to, że po prostu są. Z wszystkimi ich ludzkimi słabościami.
OdpowiedzUsuń