czwartek, 21 maja 2009

O jednej takiej co ukradła dwa słońca


Trochę to trwało, ale musiałam być pewna swoich uczuć do Natashy Khan i jej albumu „Two Suns” pod szyldem Bat For Lashes. Teraz już wiem, że chcę mieć ten kartonik (wersja digipack) zawsze przy sobie. W zeszłym roku podobnie miałam z Beckiem, a kiedyś też z Pj Harvey („Stories from..”). Oczywiście są też płyty lepsze, ale nie koniecznie mam na nie ochotę. Teraz kiedy dobrze znam już melodie z „Two Suns” przyjemnie się do nich wraca. Najmniej ciekawie wypadają te najsmutniejsze i najspokojniejsze momenty. Wolę te, w których nie mogę powstrzymać się od śpiewania, jak „Pearl’s Dream”, czy „Glass”. Pięknie rozkwitła ta dziewczyna. Na okładce poprzedniej płyty „Fur And Gold” jest słabo widoczna, a muzyka – mimo, że wciąga i intryguje – nie przeszywa. Na froncie „Two Suns” jawi nam się nieziemska istota z wyeksponowaną, piękną twarzą, a jej piosenki poruszają i - zamiast dołować - uskrzydlają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz